- Musimy poważnie porozmawiać Caroline.- Rzuciła od razu, a ja schowałam zdjęcie za siebie, nie chcę żeby mama widziała jak cierpię przez to co się wczoraj stało, lub dzieje się cały czas w moim życiu.
Rodzicielka usiadła obok mnie i położyła dłoń na moim kolanie. Jednakże nie zapytała o to co chciała, lecz o to co zobaczyła.
- Chodzi o Justina? - Łagodny ton dotarł do moich uszu.
- Wszystko zepsułam mamo, ja wszystko zepsułam... Chciałabym być w jego ramionach i słuchać tego wszystkiego, tego jak opowiadał mi, że jestem jego jedyną, że mnie nie opuści.. - Zaczęłam płakać bardziej i czułam jak po raz kolejny robi mi się gula w gardle. Spojrzałam mamie w oczy.
Przytuliła mnie do siebie i mogłam poczuć jak jej dobre serce bije, bije dla mnie.
- Cichutko skarbie.. Czasami popełniamy wiele błędów, za które żałujemy, a Ty zrobiłaś coś czego właściwie Justin nie powinien Ci wybaczyć, ale uwierz.. Odnajdziesz się sama w tym świecie i postawisz wszystko tak jak Ty chcesz.. On.. On praktycznie nie jest Ciebie wart, chociażby dlatego że Cię uderzył..
Słowa mamy do mnie docierały tylko w połowie, uderzył mnie, ale to przeszłość, myślę że teraz by tego nie zrobił, nie mógłby.. Za każdym razem kiedy spojrze na sufit gdzie było lustro a na nim poprzyczepiane zdjęcia, przypominam sobie każdą dobrą chwilę z nim, kiedy właściwie jesteśmy szczęśliwi i jest tylko jedna przeszkoda, Drew. Tak, zdradziłam go z jego najlepszym przyjacielem i tak wiem, że Justin mu wybaczył, w sumie oboje wiedzieli że ten jeden numerek praktycznie nic nie znaczył, jednak mi też powinien wybaczyć.. Albo chyba jednak nie, wycofuję to co powiedziałam.
Mama pogładziła mnie po plecach i wstała. Stanęła przy drzwiach i już miała wychodzić gdy odwróciła się w moją stronę i powiedziała.
- Nie będzie mnie całą noc, idę do pracy.. Nie rób nic za co mogłabyś żałować.
- Nie będzie mnie całą noc, idę do pracy.. Nie rób nic za co mogłabyś żałować.
Skinęłąm lekko głową i wyciągnęłam zdjęcie ponownie, usłyszałam tylko ciche "Kocham Cię skarbie". Zaczęłam patrzeć ponownie na zdjęcie i tym razem wyciągnęłam je z ramki i podarłam pomiędzy przerwą między mną a Justinem, wzięłam portfel który leżał na szafce nocnej, z niego wyciągnęłam wszystkie zdjęcia, mamy, taty i rodzeństwa a zastąpiłam jednym Justinem. Zamknęłam portfel, odłożyłam na szafkę i w pewnym momencie usłyszałam dzwonienie do drzwi. Szybko wstałam z łóżka, nałożyłam na siebie bluzę Justina, którą ukradłam mu na początku naszego związku, włosy szybko upięłam w koka, z gumki która miałam na nadgarstku i zbiegłam na dół. Wytarłam chyba tusz, który już zdążył wyschnąć, ale nawet nie wiem czy do końca wytarłam.
Otworzyłam drzwi a w nich zobaczyłam Ashley i.. Justina.
- Możemy wejść, czy zamierzasz nam kazać stać na tym zimnie? - Syknęła Ashley, która była cała mokra od deszczu. Otworzyłam drzwi bardziej i skinęłam głową, po czym odsunęłam się aby mogli wejść. Oboje ściągnęli buty i ułożyli w rogu szafki. Przeszłam dalej i spojrzałam na nich.
- Mogę wiedzieć co odemnie chcecie? - Założyłam ręce na piersiach.
- Płakałaś? - Ashley niemal krzyknęła na mnie.
Nie chciałam pokazać im, że jestem słaba więc skłamałam.
- Nie.. Po prostu ćwiczyłam i makijaż mi się zmazał przez pot. - Parsknęłam szybko.
- Z tego co pamiętam masz sentyment do tej bluzy. - Justin wskazał palcem na moją bluzę.
- Założyłam ją po treningu. - Poraz kolejny skamałam.
- Uznajmy, że Ci wierzymy. - Machnęła lekceważąco ręką Ashley i usiadła na kanapie, zaraz koło niej Justin.
Usiadłam na fotelu, przeciw nim i popatrzałam na nich wyczekująco.
- Justin chce Ci coś powiedzieć. - Zaczęła Ashley.
- Wiem, że to żałosne i że zbyt szybko zareagowałem, ale.. ale chce zacząć z Tobą znajomość od początku. - Wydusił z siebie strasznie szybko.
Na początku nie wierzyłam w to co słyszę, myślałam że to wszystko sen i zaraz się obudzę. Zaciągnęłam nosem i spojrzałam na niego spod rzęs.
- Jak niby sobie to wyobrażasz, że tak po prostu zapomnę o tym wszystkim i będzie dobrze?
- No tak, uda nam się.. - Wychrypiał z bólem w oczach.
Zupełnie go nie rozumiałam, był jak w transie, mówił coś co jest śmieszne, jednak nie dla mnie. To ja nosiłam siniak na twarzy przez dwa tygodnie i to ja miałam problemy z policją przez niego. On nie zdawał sobie sprawy w jaki sposób ja się czułam ciągnięta po salach sądowych, raz z powodu kradzieży, raz z powodu zamordowania, tak.. Nikogo nie obchodziło co czuję, dla nich najlepiej jakbym w ogóle nie żyła, bo po co komu dziewczyna z problemami. Wstałam powoli z fotela i podeszłam do drzwi frontowych. Poleciały mi łzy na nowo, rozpłakałam się bardziej niż się tego spodziewałam.
- Myślę, że powinniście już iść. - Wymamrotałam przez łzy i wskałam palcem na drzwi. Oni potulnie wstali i podeszli do szafki aby ubrać buty. Patrzałam na zawiedzionego Justina, który najwidoczniej nie był zadowolny z moich słów. Oboje ubrali buty, Ashley rzuciła mi tylko wściekłe spojrzenie i wyszli, zatrzasnęłam za nimi drzwi i osunęłam się po nich. Zaczęłam łkać, właściwie ryczeć, co można było usłyszeć przez zamknięte drzwi na dworzu.
|Justin PoV's|
Wsiadłem z Ashley do samochodu i bez słowa odpaliłem silnik.
- Justin.. Nie martw się, ona prędzej czy później weźmie sie w garść i da Wam szanse.. - Poczułem małą rączkę na moim ramieniu.
- Ashley to nie o to chodzi, ja po prostu.. Ja po prostu chcę mieć z głowy złe sprawy i chcę nie mieć nikogo na sumieniu. Nie kocham jej i nie będe kochać.. - Oczywiście że skłamałem, tak mnie bolało to, że odrzuciła moje przeprosiny. Zawsze muszę udawać twardziela, kiedy tak naprawdę mógłbym rozpłakać się i zatopić smutki w alkoholu, cóż niby dziwne, no ale kiedyś to był mój sposób na odstresowanie.
_________________________________________________________________________________
Wszedłem do domu i rzuciłem buty pod szafkę z butami. Ściągnąłem moją skórzaną kurtkę i rzuciłem na kanapę i usiadłem obok niej. Schowałem twarz w dłonie i zacząłem rozmyślać o dzisiejszej sytuacji. W prawdzie nie odzyskam już Caroline i nie będzie jak dawniej, co mnie podkusiło do tego aby zacząć od nowa? Już mówię, mianowicie wczoraj po nieudanym wyjściu dużo myślałem o tym wszystkim i zrozumiałem, że oboje nie zapomnieliśmy o sobie. Nie dam jej za wygraną, choćby brzmiało to oklepanie. Nie chcę o niej zapomnieć i nie zapomne. Oczywiście, dalej myślcie, że to się za szybko dzieje, ale będę robił co mi się żywnie podoba, to jest lekko zagmatwane, nawet bardzo.
Nie chcąc myśleć o tym wszystkim dalej, poszedłem na górę wziąć prysznic.
______________
Tak wiem wyszło okropnie i nie tak jak chciałam, ale cały rozdział mi się wczoraj usunął nie wiem jak i po prostu pisałam dzisiaj na szybko, aby dzisiaj ten rozdział wyszedł, obiecuję że następny będzie lepszy i Was zadowole, bo napewno tym Was nie zadowoliłam, no nic to tyle. Przepraszam i przepraszam, że nie jest to co Wam pisałam wczoraj w informacji.
- Jak niby sobie to wyobrażasz, że tak po prostu zapomnę o tym wszystkim i będzie dobrze?
- No tak, uda nam się.. - Wychrypiał z bólem w oczach.
Zupełnie go nie rozumiałam, był jak w transie, mówił coś co jest śmieszne, jednak nie dla mnie. To ja nosiłam siniak na twarzy przez dwa tygodnie i to ja miałam problemy z policją przez niego. On nie zdawał sobie sprawy w jaki sposób ja się czułam ciągnięta po salach sądowych, raz z powodu kradzieży, raz z powodu zamordowania, tak.. Nikogo nie obchodziło co czuję, dla nich najlepiej jakbym w ogóle nie żyła, bo po co komu dziewczyna z problemami. Wstałam powoli z fotela i podeszłam do drzwi frontowych. Poleciały mi łzy na nowo, rozpłakałam się bardziej niż się tego spodziewałam.
- Myślę, że powinniście już iść. - Wymamrotałam przez łzy i wskałam palcem na drzwi. Oni potulnie wstali i podeszli do szafki aby ubrać buty. Patrzałam na zawiedzionego Justina, który najwidoczniej nie był zadowolny z moich słów. Oboje ubrali buty, Ashley rzuciła mi tylko wściekłe spojrzenie i wyszli, zatrzasnęłam za nimi drzwi i osunęłam się po nich. Zaczęłam łkać, właściwie ryczeć, co można było usłyszeć przez zamknięte drzwi na dworzu.
|Justin PoV's|
Wsiadłem z Ashley do samochodu i bez słowa odpaliłem silnik.
- Justin.. Nie martw się, ona prędzej czy później weźmie sie w garść i da Wam szanse.. - Poczułem małą rączkę na moim ramieniu.
- Ashley to nie o to chodzi, ja po prostu.. Ja po prostu chcę mieć z głowy złe sprawy i chcę nie mieć nikogo na sumieniu. Nie kocham jej i nie będe kochać.. - Oczywiście że skłamałem, tak mnie bolało to, że odrzuciła moje przeprosiny. Zawsze muszę udawać twardziela, kiedy tak naprawdę mógłbym rozpłakać się i zatopić smutki w alkoholu, cóż niby dziwne, no ale kiedyś to był mój sposób na odstresowanie.
_________________________________________________________________________________
Wszedłem do domu i rzuciłem buty pod szafkę z butami. Ściągnąłem moją skórzaną kurtkę i rzuciłem na kanapę i usiadłem obok niej. Schowałem twarz w dłonie i zacząłem rozmyślać o dzisiejszej sytuacji. W prawdzie nie odzyskam już Caroline i nie będzie jak dawniej, co mnie podkusiło do tego aby zacząć od nowa? Już mówię, mianowicie wczoraj po nieudanym wyjściu dużo myślałem o tym wszystkim i zrozumiałem, że oboje nie zapomnieliśmy o sobie. Nie dam jej za wygraną, choćby brzmiało to oklepanie. Nie chcę o niej zapomnieć i nie zapomne. Oczywiście, dalej myślcie, że to się za szybko dzieje, ale będę robił co mi się żywnie podoba, to jest lekko zagmatwane, nawet bardzo.
Nie chcąc myśleć o tym wszystkim dalej, poszedłem na górę wziąć prysznic.
______________
Tak wiem wyszło okropnie i nie tak jak chciałam, ale cały rozdział mi się wczoraj usunął nie wiem jak i po prostu pisałam dzisiaj na szybko, aby dzisiaj ten rozdział wyszedł, obiecuję że następny będzie lepszy i Was zadowole, bo napewno tym Was nie zadowoliłam, no nic to tyle. Przepraszam i przepraszam, że nie jest to co Wam pisałam wczoraj w informacji.