piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 2 "I do not love her, betrayed me."

|Oczami Caroline Rose|

Oderwałam się od Ashley i wyprostowałam plecy aby mój kręgosłup stał się bardziej elastyczny, wiem dziwnie to brzmi, ale ona była ode mnie mniejsza i musiałam się schylić aby co kolwiek usłyszała szeptem, albo nawet przytulić. Spojrzałam w oczy Justina i wyczułam strach, który swoją drogą mieszał się ze złością, której nie nawidziłam gdy, opowiem wam dlaczego. Przychodziłam często pijana do domu (po imprezie z Ashley z resztą) i  od progu czekał Justin opierający się o szafkę na buty, już przebrany w ciuchy do spania i patrzył na mnie ciemnymi bardzo bardzo ciemnymi tęczówkami od złości i smutku, bólu jaki mu sprawiałam tym jak się upijałam. Starałam się zapokoić sytuację zwykłym uwodzeniem, jednak nie zawsze skutkowało, najczęściej szedł spać do salonu jeszcze przed tym napuszczając mi wody do wanny (miala nie raz taki ciezki stan, ze nie mogłam się utrzymać "klęcząc" przy wannie napuszczając wody). Nie kończyło się to na zwykłym "dobranoc" od nie chcenia i szedł spać, prawił mi kazania, jak co drugi dzień, jaka to nieodpowiedzialna jestem i że powinnam się opamiętać bo mogę go stracić. Wtedy zbytnio mnie to nie obchodziło, jednak gdy w końcu kilka razy go zdradziłam, a potem wykrzyczałam mu wszystko co zrobiłam w twarz i wtedy się skończyło, zaczął się pakować, ja płakałam ile tylko miałam sił. Przepraszałam go jak głupia, ale odpwiedzią było zwykłe, a może jednak nie zwykłe, "Koniec z nami, znajdź sobie innego do otwartego związku." tak nie moge uwierzyć, że te słowa wyszły z ust Justina, tego Justina Drew Biebera, mężczyzny mojego życia. Wtedy skończyło się wszystko, co miało mieć swój początek i koniec czyli miłość aż do śmierci.

- Caroline Rose McCarthy słuchasz mnie? - Ashley delikatnie stuknęła palcem w moje ramię.
- Słyszę Cię doskonale Ashley, jednak poradzisz sobie sama w towarzystwie DREW - Podkreśliłam imię "Drew" i powoli zaczęłam się odwracać, gdy te moje powolne ruchy w końcu pozwoliły mi patrzeć w inną stronę jak najszybciej poruszałam nogami aby dotrzeć do domu. Chcąć powiedzieć jakie kolwiek słowo pocieszające mnie jąkałam się, po prostu się jąkałam. Nie potrafiłam nic powiedzieć, ta obrzydliwa gula w moim gardle, łzy spływające na policzki to coś strasznego, jednak jak wyglądałam z rozmazanym tuszem? Nie zastanawiałam się, miałam ochotę wtulić się w poduszkę i wypłakać, wyżalić w pewien sposób. Gdy już byłam coraz bliżej domu zdałam sobie sprawę co tak naprawdę moja rodzicielka może sobie pomyśleć o mnie, krótka sukienka, rozmazany tusz to rzęs (lub nie) i moja koronkowa bielizna, którą można było pewnie zobaczyć jak sukienka mi się podwinęła do góry. No nic, podeszłam do drzwi i chcąc nie chcąc nacisnęłam klamkę. Weszłam do pomieszczenia (zwanym moim domem) wszystkie światła były pozapalane, a mama stała przy schodach i patrzyła na mnie takim samym wzrokiem jak Justin. Ogh, tylko nie to, będą kazania i jeszcze większa kara ( a może jednak nie?).

- Caroline Rose McCarthy, chyba wyraziłam się jasno! Gdzie ty chodzisz po nocach i jeszcze na dodatek gdy jesteś uziemniona?! - Moja rodzicielka patrzała na mnie z politowaniem.

- J-ja by-byłam u Ash-Ashley. - Wydutkałam przez płacz, a moje serce ścisnął jeszcze większy ból.

- Nie ma, że byłaś u Ashley! W ogóle jak ty wyglądasz?! Sukienka podwinięta do góry, całą bieliznę Ci widać i jeszcze na dodatek cała rozmazana! Nie tak Cię wychowywałam. - Ostatnie słowa chyba powiedziała do siebie, bo ledwo usłyszałam co mówi.

- Idę do góry. - Spuściłam głowę na dół, a łzy kapały na podłogę.

- Idź i się nawet nie pokazuj mi na oczy! - Wskazała na schody i odeszła chwiejnym krokiem, może brała leki na senne i była zmęczona, nie wiem.


|Oczami Justina|


- Przepraszam Cię za nią Justin, to nie miało tak być. - Ashley ze skruchą w głosie odezwała się w końcu.

- Nie szkodzi (nie w ogóle), ale serio opowiadała Ci o mnie? - Spojrzałem jej prosto w oczy i podrapałem się po karku.

- Tak i to dużo, ale kiedy mi w końcu wyznała, że Cię zdradziła miałam ochotę ją uderzyć, bo w końcu mówiła mi jaki ty to jesteś przystojny i takie tam, a tu BUM! Zdradziła Cię.- Ashley wymachiwała rękoma na wszystkie strony co nie powiem śmieszyło mnie.

Koniec tego gadania,  muszę się wyspać na baardzo ciężki dzień.

- Przepraszam Ashley, ale idę już do domu. Jestem śpiący i chcę się wyspać, bo jutro mam spotkać się z drugim gangiem. - Położyłem rękę na jej plecach i przyciągnąłem na znak aby się do mnie przytuliła, tak też uczyniła.

- Nie masz za co, w sumie też straciłam ochotę na jakie kolwiek picie. - Pocałowała mnie w policzek i wolnym krokiem zaczęła odchodzić.

Nie zwracając już na to większej uwagi zadzwoniłem do Drew i po prosiłem aby po mnie przyjechał, ja w między czasie odpaliłem lufkę, do której były włożone zeschnięte listki mary jane*.

>_>>_>_>_>__>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_

* marihuana - mary jane po prostu lepiej brzmi.

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 1. "You should calm down."

|Oczami Caroline Rose|

Aktualnie przygotowywałam się na spotkanie z moją przyjaciółką Ashley, tak miałyśmy zamiar w końcu się rozerwać w klubie i zaczerpnąć prawdziwej zabawy. Plan naszej "wycieczki" wydawał się być prosty, Ashley chciała przedstawić mi swojego przyjaciela Drew. Powiedziała mi również, że to nie jest jego pełne imię, że to jest jego drugie imię. Jakoś zbytnio nie myślałam o tym jej przyjacielu, jednak coś mi się wydawało jakbym znała go jeszcze tuż przed nią, jakbym była z nim związana. Dobra wyrzućmy te myśli z głowy i zacznijmy żyć tym co się ma zaraz stać, tak zbytnio nie przejmuję się tym co mnie czeka, zależy mi tylko i wyłącznie na tym aby go uwieść, jednak musi być przystojny bo nie wyjdzie. Nie miejcie mnie za dziwkę, po prostu nie chciałabym jakiegoś sztywniaka, ja lubię zabawę. Właśnie zakładałam na siebie czerwoną sukienkę przed kolana, która odkrywała mi dużo no nie powiem, że nie. Była koloru jak mówiłam czerwonego, jednak nie takiego zwykłego, raczej koloru krwi, czyli ciemna czerwień. Och nie ważne! Poprawiłam jeszcze mój koronkowy biustonosz koloru czarnego, który idealnie opinał moje jakże idealnie piersi, Koniec samochwalenia się, podeszłam do lustra w moim pokoju i sięgnęłam z szafeczki szczotkę, delikatnie przejechałam nią po włosach. Gdy już wiedziałam, że jestem gotowa sięgnęłam z łóżka moją czarną torebkę z Chanel i zeszłam stukając obcasami na dół, moja mama była w pracy, ja miałam karę, ale po co mi ją zrobiła skoro jest w pracy i nie wie czy wyszłam gdzieś czy nie? Zgasiłam wszytkie światła i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Odeszłam troszkę od domu i puściłam w powietrzu buziaczka w stronę mojego miejsca zamieszkania.

|Oczami Drew (Justina)|

Stałem z Ashley już przy klubie, czekaliśmy na jej przyjaciółkę Rose, ładne imię swoją drogą. Nie lubię opowiadać o sobie, ale jak już muszę to uczynie to. Miałem na sobie obcisłą katanę, wkruwiała mnie jak nie wiem, ale muszę przyciągać dziewczyny halo! Jej rękawy były lekko podwinięte, przez co moje tatuaże były widoczne i nawet nie wiecie ile dziewczy się na mną oglądało. Na dolnej partii ciała miałem spodnie ze spuszczonym krokiem, a na stopach, hmm.. czarne Air Force. Jeszcze bym zapomniał pod kataną miałem biały t-shirt, włoy były w lekkim nie ładzie nie dawałem dzisiaj dużo żelu na co komu. Z nudów wyciągnąłem papierosa z paczki, włożyłem go do ust, odpaliłem zapalniczkę i podpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się dymem i wypuściłem go z ust robiąc kółka. Ashley stała koło mnie i podtrzymywała swoją ręką, moją rękę.
- Przepraszam, że musimy tyle czekać, Rose napewno zaraz będzie. Jak nie to ją uduszę. - Wykrzywiła usta w smutny uśmiech, jak inaczej to można nazwać.
- Cokolwiek Ashley, poczekajmy jeszcze z dziesięć minut, może coś ją zatrzymało. - Udałem, że mnie to nie rusza, ale cholera! Ta laska niech nie myśli, że będziemy na nią czekać Bóg wie ile.

|Bez żadnej perspektywy|

Caroline zatrzymała się tuż za nimi i jakby zamarła, "Nie możliwe, to Justin?! Ten skurwiel?!" powiedziała pod nosem i już miała szturchnąć Ashley gdy Justin i jej przyjaciółła odwróciła się w stronę Caroline.
- O jesteś Caroline Rose! - "Użyła mojego pełnego imienia, musi być nieźle wkurzona."
- We własnej osobie, Ashley. - Moje usta rozszerzyły się i błagającym o wyjaśnienie spojrzeniem patrzyłam na moją przyjaciółkę.
- Wiesz ile na Ciebie czekaliśmy?! Zdajesz sobie sprawę?! - Krzyczała na mnie "mała suczka".
- Tak, tak. Chyba, że miałam wyglądać jak bezdomna w jakieś żółtej sukieneczce za kolana. - Zaśmiałam się wrednie, podeszłam bliżej Ashley. Pachniała perfumem Dior'a, ukradła mi ten perfum jakiś rok temu, jak już wspominałam "mała suczka".
- No nie ważne, poznajcie się. Justin to jest Caroline ROSE, Caroline ROSE to jest Justin. - Uśmiechnęła sie do Justina, a potem odwróciła głowę w stronę Caroline i dała jej surowe spojrzenie.
- Ja znam już tego Pana i chyba wolę nie mieszać się w jaką kolwiek znajomość z nim. - Jej szczęka  drżała, miała ochotę mu strzelić z liścia, a prędzej zabić. Rzucił ją, może wam opowiadał, a może nie. Nie wiem.
- Skąd wy się znacie? Caroline powiedz mi o co tu chodzi. - Ashley podeszła do Caroline i objęła ją ramieniem wiedząć, że ta może się rozpłakać.
Caroline odepchnęła ją delikatnie od siebie. - To jest ten Justin Bieber, z którym byłam. Pamiętasz jak Ci o nim opowiadałam, jaki to on jest idealny? Od razu Cię wyprzedzę, tak to go zdradziłam z paroma innymi facetami, tak bardzo go kochałam! Tak bardzo chciałam z nim wytrwać tyle pierdolonych lat! Ale zdradziłam go bo, bo właściwie nie wiem! Po prostu nie było dla nas przyszłości, ja młoda Caroline Rose McCarthy chciałam się zabawiać, masz teraz odpowiedź dlaczego go zdradzałam, Ashley! - Wtedy Caroline już nie wytrzymała i z jej oczu leciały pojedyncze łzy, wtuliła się w Ashley i szepnęła jej do ucha.
- Nie wiesz jak bardzo go kochałam. Chciałam spędzić miło ten wieczór, ale on musiał to popsuć.

_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>__>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>__>_>_

A więc pierwszy rozdział za nami, nie był jakoś rewelacyjny, ale to dopiero początek, od razu piszę iż nie sprawdzałam go dokładnie i mogły zrobić się błędy!! Bardzo prosiłabym o jakieś komentarze, bo chcę wiedzeć że ktoś to czyta.

              

Prolog

Nigdy nie myślałem o miłości, miłość zabija mnie psychicznie. Czasem zdaje nam się, że jesteśmy szczęśliwi jednak gdy w końcu trafiamy na tą niby jedyną osobę ona od nas ucieka, ucieka od tego co chcieliśmy z nią zbudować, my musimy wtedy cierpieć i popadamy w depresje, albo nałóg. W moim przypadku są to narkotyki, alkohol, a nawet panie do towarzystwa. Przychodziłem do klubu z osobą towarzyszącą, a wychodziłem z jakąś laską na jedną noc, to jest coś co sprawia, że czuję się pożądany przez dziewczynę, jednak wiem iż ona po prostu chce kasy. Jednak nie daję jej zarobionych pieniędzy tylko wyrzucam na ulicę, to jest moja codzienna rutyna. Miałem kiedyś dziewczynę, zerwałem z nią, nie to że mi się znudziła, po prostu mnie zdradzała i jeszcze perfidnie kłamała, że idzie na noc do koleżanki, żeby ją pocieszyć. Pocieszała ją co drugi dzień, suka. Nigdy bym nie wyzwał jej, ale sytuacja pozwala mi na to, a może jednak nie? Nie jestem w stanie o tym teraz myśleć, moja kochana mamusia jak zawsze trzyma moją stronę, wyczujcie ten sarkazm. Pierwszy tydzień po zerwaniu mieszkałem u niej, bo nie chciałem sobie czegoś zrobić siedząc samemu u siebie w domu pod wpływem narkotyków i alkoholu, jestem wtedy demonem, zwłaszcza kiedy nadużyję alkoholu, jednak nie przeszkadza mi to, to jest mój styl bycia. Wracając do mojej kochanej mamusi, po opowiedzeniu jej całej historii z zerwaniem odpowiedziała tylko głupie, a jakże złe słowo w moją stronę, "- Nie byłeś jej wart, marnowała się przy Tobie, zostań przy dziwkach. One przynajmniej zniosą Twoje cierpienia robiąc Ci loda." Śmieszne prawda? Tak matka by się nie zachowała, nie w przypadku zerwania. Dlaczego ją broniła? Bo sama mi ją wybrała, a ja głupi się zgodziłem. Po co? Chciałem w końcu ułożyć sobie życie i mieć kogoś kto będzie mnie kochał, matka od mojego urodzenia chciała mnie oddać jednak mój tata jej zabronił. Dlaczego tata, a nie np. mój stary? Ponieważ to on mnie wychowywał, a matka wyjechała do innego miasta żeby pracować, a Jeremy, mój tata najzwyczajniej w świecie wywalił ją z domu gdy niby wróciła już do Stratford na stałe. Takiego chuja! Gdy ukończyłem 17 lat, tak wiem byłem młody, wyprowadziłem się od taty, który nie miał nic przeciwko. Potrzebowałem się usamodzielnić, udało mi się, ale nie do końca. Tak, tak narkotyki i złe towarzystwo jednak nigdy nie chciałem mieć gromady przyjaciół wiec został mi Drew, przyjaciel, kumpel (jak kto woli) który mnie wciągnął w alkohol, narkotyki same się znalazly w moim życiu, nie wiem jak, ale nie żałuję. Zapomniałem o najważniejszym, należę do gangu, największego w Stratford "Yardies". O tym wszystkim dowiecie się kiedyś, kiedyś. Na razie nie mam zamiaru Wam opowiadać, jeszcze nie.


środa, 5 listopada 2014

Bohaterowie:

                                                                  Justin Drew Bieber
                                                                             
                                                                              20 l.

                           

Sekret szczęścia , a przynajmniej spokoju, leży w tym, żeby wyeliminować romantyczną miłość z życia, bo to ona sprawia, że człowiek cierpi. Tak żyje się spokojniej i lepiej się bawi, zapewniam Cię. 
 

                                                         
                                                               
                                                                           
                                                        Caroline Rose McCarthy

                                                                        19 l.
                             
                             
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.




                                                Emily McCarthy - matka Caroline Rose

                                                                      44 l.





Pattie Malette - matka Justina

48 l.





Ashley Madisons - przyjaciółka Caroline Rose

19 l.





Drew Green - przyjaciel Justina

21 l.




i inni..