czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 1. "You should calm down."

|Oczami Caroline Rose|

Aktualnie przygotowywałam się na spotkanie z moją przyjaciółką Ashley, tak miałyśmy zamiar w końcu się rozerwać w klubie i zaczerpnąć prawdziwej zabawy. Plan naszej "wycieczki" wydawał się być prosty, Ashley chciała przedstawić mi swojego przyjaciela Drew. Powiedziała mi również, że to nie jest jego pełne imię, że to jest jego drugie imię. Jakoś zbytnio nie myślałam o tym jej przyjacielu, jednak coś mi się wydawało jakbym znała go jeszcze tuż przed nią, jakbym była z nim związana. Dobra wyrzućmy te myśli z głowy i zacznijmy żyć tym co się ma zaraz stać, tak zbytnio nie przejmuję się tym co mnie czeka, zależy mi tylko i wyłącznie na tym aby go uwieść, jednak musi być przystojny bo nie wyjdzie. Nie miejcie mnie za dziwkę, po prostu nie chciałabym jakiegoś sztywniaka, ja lubię zabawę. Właśnie zakładałam na siebie czerwoną sukienkę przed kolana, która odkrywała mi dużo no nie powiem, że nie. Była koloru jak mówiłam czerwonego, jednak nie takiego zwykłego, raczej koloru krwi, czyli ciemna czerwień. Och nie ważne! Poprawiłam jeszcze mój koronkowy biustonosz koloru czarnego, który idealnie opinał moje jakże idealnie piersi, Koniec samochwalenia się, podeszłam do lustra w moim pokoju i sięgnęłam z szafeczki szczotkę, delikatnie przejechałam nią po włosach. Gdy już wiedziałam, że jestem gotowa sięgnęłam z łóżka moją czarną torebkę z Chanel i zeszłam stukając obcasami na dół, moja mama była w pracy, ja miałam karę, ale po co mi ją zrobiła skoro jest w pracy i nie wie czy wyszłam gdzieś czy nie? Zgasiłam wszytkie światła i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Odeszłam troszkę od domu i puściłam w powietrzu buziaczka w stronę mojego miejsca zamieszkania.

|Oczami Drew (Justina)|

Stałem z Ashley już przy klubie, czekaliśmy na jej przyjaciółkę Rose, ładne imię swoją drogą. Nie lubię opowiadać o sobie, ale jak już muszę to uczynie to. Miałem na sobie obcisłą katanę, wkruwiała mnie jak nie wiem, ale muszę przyciągać dziewczyny halo! Jej rękawy były lekko podwinięte, przez co moje tatuaże były widoczne i nawet nie wiecie ile dziewczy się na mną oglądało. Na dolnej partii ciała miałem spodnie ze spuszczonym krokiem, a na stopach, hmm.. czarne Air Force. Jeszcze bym zapomniał pod kataną miałem biały t-shirt, włoy były w lekkim nie ładzie nie dawałem dzisiaj dużo żelu na co komu. Z nudów wyciągnąłem papierosa z paczki, włożyłem go do ust, odpaliłem zapalniczkę i podpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się dymem i wypuściłem go z ust robiąc kółka. Ashley stała koło mnie i podtrzymywała swoją ręką, moją rękę.
- Przepraszam, że musimy tyle czekać, Rose napewno zaraz będzie. Jak nie to ją uduszę. - Wykrzywiła usta w smutny uśmiech, jak inaczej to można nazwać.
- Cokolwiek Ashley, poczekajmy jeszcze z dziesięć minut, może coś ją zatrzymało. - Udałem, że mnie to nie rusza, ale cholera! Ta laska niech nie myśli, że będziemy na nią czekać Bóg wie ile.

|Bez żadnej perspektywy|

Caroline zatrzymała się tuż za nimi i jakby zamarła, "Nie możliwe, to Justin?! Ten skurwiel?!" powiedziała pod nosem i już miała szturchnąć Ashley gdy Justin i jej przyjaciółła odwróciła się w stronę Caroline.
- O jesteś Caroline Rose! - "Użyła mojego pełnego imienia, musi być nieźle wkurzona."
- We własnej osobie, Ashley. - Moje usta rozszerzyły się i błagającym o wyjaśnienie spojrzeniem patrzyłam na moją przyjaciółkę.
- Wiesz ile na Ciebie czekaliśmy?! Zdajesz sobie sprawę?! - Krzyczała na mnie "mała suczka".
- Tak, tak. Chyba, że miałam wyglądać jak bezdomna w jakieś żółtej sukieneczce za kolana. - Zaśmiałam się wrednie, podeszłam bliżej Ashley. Pachniała perfumem Dior'a, ukradła mi ten perfum jakiś rok temu, jak już wspominałam "mała suczka".
- No nie ważne, poznajcie się. Justin to jest Caroline ROSE, Caroline ROSE to jest Justin. - Uśmiechnęła sie do Justina, a potem odwróciła głowę w stronę Caroline i dała jej surowe spojrzenie.
- Ja znam już tego Pana i chyba wolę nie mieszać się w jaką kolwiek znajomość z nim. - Jej szczęka  drżała, miała ochotę mu strzelić z liścia, a prędzej zabić. Rzucił ją, może wam opowiadał, a może nie. Nie wiem.
- Skąd wy się znacie? Caroline powiedz mi o co tu chodzi. - Ashley podeszła do Caroline i objęła ją ramieniem wiedząć, że ta może się rozpłakać.
Caroline odepchnęła ją delikatnie od siebie. - To jest ten Justin Bieber, z którym byłam. Pamiętasz jak Ci o nim opowiadałam, jaki to on jest idealny? Od razu Cię wyprzedzę, tak to go zdradziłam z paroma innymi facetami, tak bardzo go kochałam! Tak bardzo chciałam z nim wytrwać tyle pierdolonych lat! Ale zdradziłam go bo, bo właściwie nie wiem! Po prostu nie było dla nas przyszłości, ja młoda Caroline Rose McCarthy chciałam się zabawiać, masz teraz odpowiedź dlaczego go zdradzałam, Ashley! - Wtedy Caroline już nie wytrzymała i z jej oczu leciały pojedyncze łzy, wtuliła się w Ashley i szepnęła jej do ucha.
- Nie wiesz jak bardzo go kochałam. Chciałam spędzić miło ten wieczór, ale on musiał to popsuć.

_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>__>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>_>__>_>_

A więc pierwszy rozdział za nami, nie był jakoś rewelacyjny, ale to dopiero początek, od razu piszę iż nie sprawdzałam go dokładnie i mogły zrobić się błędy!! Bardzo prosiłabym o jakieś komentarze, bo chcę wiedzeć że ktoś to czyta.

              

1 komentarz: